Simon Porte Jacquemus to człowiek, który sprawił, że minimalizm nabrał koloru, a moda stała się nie tylko ubraniem, ale opowieścią. Jego droga do sukcesu przypomina filmowy scenariusz: dziecięce marzenia, tragedia, bunt i triumf. I wszystko to zaczęło się w małej wiosce, daleko od paryskiego blichtru.
Kocham niebieski i biały, paski, słońce, owoce, życie, poezję, Marsylię i lata 80.
Simon Porte Jacquemusa
Francja kojarzy się z elitarną modą, a projektanci często pochodzą z arystokratycznych rodzin, w których szycie traktuje się jak dziedzictwo. Jacquemus nie wpisuje się w ten schemat. Urodził się w 1990 roku w maleńkiej wiosce między Marsylią a Awinionem. Jego matka uprawiała marchew, ojciec znał się na szpinaku – modowego blichtru brak.
Ale to właśnie rodzice obudzili w nim kreatywność. Matka dekorowała wnętrza, ojciec grał w zespole muzycznym, a Simon już jako dziecko tworzył pierwsze projekty ze skrawków materiałów. Mama nosiła je z dumą, a on w wieku 7 lat napisał list do Jeana Paula Gaultiera, oferując mu swoje usługi stylisty. Tak, siedmioletni chłopiec miał czelność aplikować do jednego z największych projektantów świata!
Paradoksalnie, zanim na dobre zdecydował się na karierę w modzie, rozważał zostanie księdzem – w końcu sutanny to też stylizacje. Na szczęście dla świata fashion, szybko porzucił tę ścieżkę.
Szkoła? Nie, dziękuję. Wystarczy talent i upór
Droga do sukcesu nie była usłana różami. Choć rodzina wspierała jego pasję, prestiżowa École supérieure des arts et techniques de la mode okazała się kompletną klapą. Rozczarowany Simon rzucił szkołę, ale nie porzucił marzeń. Kiedy w 2009 roku stracił matkę w tragicznym wypadku, postanowił stworzyć markę na jej cześć. Jacquemus – jej panieńskie nazwisko – stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych brandów współczesnej mody.
Minimalizm z konieczności, sukces z przekonania
Pierwsza kreacja Jacquemusa? Prosta spódnica – bez zdobień, bo na dodatki nie było go stać. Minimalizm nie był wyborem estetycznym, a ekonomicznym. Ale to właśnie prostota stała się jego znakiem rozpoznawczym. W 2010 roku jego projekty trafiły do showroomu w Tokio, gdzie zostały zauważone przez Rei Kawakubo, twórczynię Comme des Garçons. Simon zrobił wszystko, by spotkać się z nią osobiście i… udało się. Zaproponowała mu pracę w swoim butiku, co stało się dla niego przepustką do świata mody.
Chłopak, który nie czeka na zaproszenie
Jacquemus nie czekał na cud. W 2010 roku, podczas Vogue Fashion Night Out, ubrał swoje koleżanki w autorskie projekty i kazał im spacerować po luksusowych butikach. Ludzie patrzyli, komentowali, a nazwisko zaczęło krążyć w branży. Potem była akcja przed pokazem Diora – jego przyjaciółki, ubrane w robocze kombinezony i uzbrojone w transparenty, zrobiły zamieszanie, które zapewniło mu uwagę mediów.
Dziś Jacquemus to już nie buntownik, ale ikona. Ma własną markę, lojalnych klientów i odwagę, by mówić, co myśli. Kiedy na Instagramie pojawiły się homofobiczne komentarze pod jego zdjęciem z mężem, odpowiedział jednym zdaniem: „Moja torebka nie chce ciebie.” Klasa w najczystszej formie.
Instagram, koń i filozofia mody
Jacquemus to nie tylko ubrania, to całe uniwersum. Swój Instagram prowadził jeszcze jako chłopak ze wsi – dziś jest to jedno z najbardziej estetycznych kont modowych. Każdy jego pokaz to spektakl: goście w szpitalnych kitlach (żeby skupić się na wybiegu), modelki na tle pól lawendy, a sam Simon boso u boku konia.
– Lubię komunikować się modą, ale dodawać do niej filozofię – powiedział w jednym z wywiadów. I rzeczywiście, jego projekty to coś więcej niż trendy. To opowieść o słońcu, wolności, Francji i dziecięcych marzeniach.
Mikrotorebka i wielki sukces
Jacquemus projektuje dla kobiet i mężczyzn, ale największą furorę zrobiła jego mikrotorebka. Nosiły ją Rihanna, Solange, Beyoncé i Serena Williams – to wystarczyło, by stała się modowym fenomenem.
Jego kolekcje pełne są luźnych fasonów, głęboko skrojonych spodni, obszernych rękawów i pasków. Inspiracje? Francuskie kino, tradycja i współczesność. Materiały? Klasyczna wełna, plastik, winyl, a nawet… moskitiera. Efekt? Sukces bez fortuny na starcie, za to z niepodważalnym talentem i uporem.
Jacquemus: wizjoner, który nie zna granic
Historia Simona Porte Jacquemusa to opowieść o tym, że w modzie nie liczą się tylko pieniądze i koneksje, ale przede wszystkim pomysł, pasja i umiejętność wywoływania emocji. On nie tylko projektuje – on opowiada historię, a my chcemy jej słuchać.
I nosić.